Moja Córka Ola miała przygotować opowiadanie o ciekawym wydarzeniu. Kiedy przyniosła mi do przeczytania bardzo się ucieszyłem.
…
Pewnego dnia (2 lata temu) mój tata zgłosił się i został wybrany do organizacji spaceru fotograficznego czyli tak zwanego ?Photo walk!?, to znaczy spaceru fotograficznego który jest organizowany tego samego dnia na całym świecie. Zebranie grupy zajęło trochę czasu, ale powiodło się. Jako początek spaceru miał być zjazd na rynku w Kaźmierzu, to miejscowość koło Poznania w której mieszkam.
Tata poduczył troszkę niedoświadczonych fotografów w sztuce robienia dobrych zdjęć a także dał różne rady trochę lepszym i razem przeszliśmy do drugiej części spotkania. Z grupą przeszliśmy koło kościoła. Okazało się że odbywał się tam akurat ślub. Każdy uruchomił swój aparat i pstryknął parę zdjęć.
Drugą częścią spaceru było przejście na złomowisko, na którym stoją stare pojazdy wojenne i samoloty. Przez całą drogę słychać było pstrykanie aparatów i dźwięki fleszy. Fotografowano przeróżne rzeczy. Między innymi: rzeczkę Samę, biuro Hochland, kościół i ulicę oraz cmentarz. Po przejściu dotarliśmy do dużego złomowiska. Stróż, gdy poprosiliśmy, wyraził zgodę na wejście na teren złomowiska. Pozwolił nam nawet dotykać i oglądać samochody i śmigłowce. Po chwili każdy miał pełno zdjęć z samolotami, czołgami i samochodami. Nagle, choć na to się nie zanosiło lunął na nas rzęsisty deszcz. Lało jak z cebra. Pochowaliśmy się pod samochody, bardzo bojąc się o ubranie i sprzęt, ponieważ niektórzy nosili statywy a inni całe plecaki wypchane różnymi przyrządami do ustawy aparatu. Gdy deszcz przestał padać wszyscy byli przemoczeni do suchej nitki.
Wszyscy wzięli to co mieli, otrzepali się z deszczu i gwarnym pochodem, podziękowawszy stróżowi, opuścili teren złomowiska. Później, jako że wszyscy byli mokrzy i głodni tata zarządził odwrót i cała grupa przeszła znów na rynek, rozmawiając, śmiejąc się i opowiadając sobie różne rzeczy. Gdy wszyscy dotarli na rynek udaliśmy się do pobliskiej restauracji ?Dobry Adres?. Każdy zamówił to, co chciał. Niestety po pół godziny czekania w restauracji podeszła do nas szczupła kelnerka i oznajmiła że, zabrakło prądu. Prawie w tej samej chwili wszystkie lampy i lampki, poustawiane dokładnie na komodach, pogasły. Kelnerki szybko przyniosły i zapaliły świece różnych kolorów i kształtów. Restauracja znów stała się jasna. Wszyscy oddali karty od aparatów tacie a on po kolei prezentował na laptopie zdjęcia, komentując te lepsze oraz gorsze. Udzielał porad jak je obrobić, aby stały się jeszcze lepsze. Potem dostaliśmy zamówienia, z racji braku prądu- trochę zimne. Wszyscy jedli coś innego, rozmawiając i popijając co jakiś czas przeróżne napoje. Każdy chwalił się jakie zrobił zdjęcia i co prześle na galerię. Po skończonym obiedzie wszyscy posłuchali wykładu na temat aparatów i dobrej obróbki zdjęć. Niektórzy notowali ważne porady, które mogły się im przydać. Po skończonym spacerze każdy zapłacił za obiad i deser, podziękowaliśmy i wyszliśmy. Na ulicy wszyscy pożegnali się ze sobą i rozjechali się, każdy w swoją stronę. My także wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
To był naprawdę bardzo udany dzień!
no images were found